artykuł Jak co roku, gdy przychodzi lato, zaczynamy narzekać na samochodowe korki w miejscowościach turystycznych. Jest jednak miejsce szczególne, ze względu na warunki komunikacyjne i niezwykłe walory przyrodnicze. To Półwysep Helski. Ze wszech miar wyj
Piątek, 24-07-2009 Opublikował/a: Urząd Miasta
Liczba wyświetleń: 3009Następna
PDF
Drukuj
Powrót
Wypowiedz się
Jak co roku, gdy przychodzi lato, zaczynamy narzekać na samochodowe korki w miejscowościach turystycznych.
Jest jednak miejsce szczególne, ze względu na warunki komunikacyjne i niezwykłe walory przyrodnicze. To Półwysep Helski. Ze wszech miar wyjątkowy. Mekka plażowiczów, wind- i kitesurferów. Gdy się do niego dojeżdża od strony Pucka, roztacza się taki widok, że szczęka po prostu opada, niezależnie od tego, gdzie się już w życiu było i co się widziało. Monciak i Krupówki w jednym, tyle że ponad 35 km długości!Ale tłok, jaki panował w ubiegły weekend, naprawdę był niemożliwy. Czy sprawiła to pogoda - nie wiem. Dość, że zaczęło się od tego, że nie dostaliśmy biletu na żaden tramwaj wodny: ani z Gdańska, ani z Gdyni, ani z Sopotu. Kolej - tak przypuszczałem i to się później potwierdziło - musiała być przepełniona po brzegi. Pojechaliśmy więc, a jakże, samochodem. Jednak tylko do Władka (staliśmy w korku prawie od Pucka), a dalej rowerem. Mimo deszczu i burzy było cudownie. Gdy patrzyłem na sznur samochodów stojących w zwartym ciągu od Kuźnicy do Władysławowa, nie mogłem wyjść z podziwu. 15 km samochodów, jeden za drugim! Jak oni w ogóle się tu zmieścili?
Gdyby władze naprawdę chciały coś zrobić z ruchem samochodowym, dawno stworzyłyby jakąś alternatywę
Przyglądając się z wysokości siodełka kierowcom spacerującym obok swoich pojazdów, nie mogę się po tej wycieczce oprzeć wrażeniu, że miejscowa polityka komunikacyjna to gruba farsa. Przez 20 lat, jakie minęły od postawienia za Władysławowem szlabanu, przy którym dziwny pan decydował, kogo wpuścić, a kogo nie, zbyt wieloma pomysłami tu nie błyśnięto. A przede wszystkim nie dano sygnału, na jaki inny rodzaj komunikacji się stawia. Marszałek Struk narzeka dziś, że naliczył ostatnio ponad 60 wozów parkujących tam, gdzie nie wolno. Dobrze, Panie Marszałku. Ale skoro samochody są złe, to jak inaczej mamy się poruszać? Koleją? OK, ale jeździ za rzadko! Statkiem? Świetnie, jednak zabiera za mało osób! A może więc rowerem?
Hmm, chrząkam znacząco. Ścieżkę rowerową zbudowano zaledwie kilka lat temu, a dopiero niedawno doprowadzono ją do samego Helu. Mimo to - już zaczyna się rozpadać, podmyta w niezliczonych miejscach przez deszcze. Stawiam tezę, że nikt tego nie naprawia, dlatego, bo nikomu nie zależy, żeby stworzyć alternatywę dla aut. Gdyby było tyle dziur w drodze dla samochodów, dawno byłyby załatane. Do tego ścieżka, choć ruch nie jest na niej wcale imponujący, w wielu miejscach jest już za wąska. Na całej długości kempingów piesi współdzielą ją z rowerzystami. Powiedzcie mi: jak w takim miejscu może nie być chodnika? To jest po prostu niebezpieczne. A w Chałupach ścieżki nie ma wcale, bo trudno nią nazwać nieoznakowany i wyboisty objazd.
Dajcie nam szansę, panowie, a na półwysep udamy się bez samochodów.
Lech Parell