Skarby ukryte na dnie Bałtyku.
Czwartek, 01-10-2009 Opublikował/a: Urząd Miasta
Liczba wyświetleń: 9398Następna
PDF
Drukuj
Powrót
Wypowiedz się
Skarby ukryte na dnie Bałtyku
NR 5 (77) WRZESIEŃ-PAZDZIERNIK 2009POMORSKIE
MAGAZYN SAMORZĄDU WOJEWÓDZTWA POMORSKIEGO
MAGAZYN SAMORZĄDU WOJEWÓDZTWA POMORSKIEGO
Wyjątkowy charakter wód Bałtyku sprawił, że zachowały
się w nim prawdziwe skarby w postaci najstarszych
drewnianych wraków. Zamknięty, w dodatku niewielki
akwen, z wieloma dopływami obniżających zasolenie
słodkich rzek sprawia, że można spotkać tu specyficzną
florę i faunę, dzięki której na morskim dnie w dobrym
stanie zachowały się nawet kilkusetletnie wraki.
Fundamentalne znaczenie ma fakt, że w naszym morzu nie jest w stanie przeżyć pewien gatunek ślimaka - świdrak okrętowy. Niszczy on doszczętnie drewno na wszystkich morzach, z wyjątkiem morza
Bałtyckiego. Stąd Bałtyk jest prawdziwym rajem dla amatorów podwodnej archeologii. Wzdłuż pomorskiego wybrzeża, od granic z Obwodem Kaliningradzkim, aż po Ustkę, spoczywa w morskich głębinach kilkanaście większych lub mniejszych jednostek z różnych epok. W 1969 r. w czasie budowy Portu Północnego w Gdańsku, natrafiono na dwa drewniane wraki. Pierwszym z wraków, leżącym na głębokości 18 m, okazał się średniowieczny statek handlowy, który zatonął w wyniku pożaru, po wyjściu z portu w Gdańsku. Ze względu na ładunek miedzi jaki przewoził, został
nazwany „Miedziowcem”. Jednak oprócz płyt miedzianych na pokładzie znajdowała się także ruda żelaza, sztaby żelaza, tarcica dębowa, klepki do produkcji beczek oraz wosk, dziegieć, żywica, smoła i popiół drzewny przewożone w beczkach. Ładunek pokryty był twardą warstwą smoły zmieszanej z piaskiem i rudą żelaza. To dzięki niej statek i ładunek przetrwał do naszych czasów.Drugim z odnalezionych wraków okazał się legendarny szwedzki galeon „Solen”(Słońce), uczestnik bitwy pod Oliwą
w 1627 r., który w wyniku ostrzału przez polski okręt „Wodnik” i w obliczu zbliżającej się klęski został wysadzony przez swojego dowódcę. Wydobyte z dna Zatoki Gdańskiej liczne wyposażenie: armaty, kule armatnie, kotwica, kotwice abordażowe, kolekcja monet oraz pokaźna kolekcja rzeczy codziennego użytku, są świadectwem tamtej epoki. Ciekawa legenda związana jest z wrakiem okrętu „Generał Carleton”, który zatonął 28 września 1785 r. u ujścia Piaśnicy, niedaleko Dębek. Legenda powtarzana przez starych rybaków mówiła o kilkunastu marynarzach, którzy w pewien sztormowy wieczór, jesienią 1785 r. zjawili się w pobliskich zabudowaniach. Według ich relacji statek, którym płynęli, utracił sterowność i potrzebowali pomocy, aby go naprawić.
Chcieli przeczekać noc i rankiem naprawić okręt. Wygadali się jednak, że na statku jest wielki skarb. Podobno gospodarz spił wszystkich członków załogi, po czym ograbił statek. Gdy następnego dnia marynarze powrócili na okręt, rozpętał się sztorm i cała łajba wraz z załogą poszła na dno. Zakopany w piasku wrak przez lata skrywał doskonale zakonserwowane armaty, pistolety i rzeczy osobiste.
Jednym z ostatnich odkryć archeologów jest wrak „Zbożowca”, drewnianego żaglowca, pochodzącego przypuszczalnie z XVIII w., który zatonął ok. 60 mil morskich od Rozewia i osiadł na dnie Bałtyku na głębokości 82 m. Ten dobrze zachowany wrak, z pełnym ładunkiem (m.in. z workami zboża), prawdopodobnie pływał pod banderą holenderską. Jednak badania archeologiczne nie potwierdziły
jednoznacznie pochodzenia tajemniczego okrętu. Jeszcze bardziej tajemniczy jest wrak „Książkowca”, który spoczywa ok. 60 mil od Rozewia. Kilka lat temu na szczątki żaglowca natrafili rybacy. W ich sieciach znalazły się deski, cynowe miski oraz książka, której wrak zawdzięcza swoją nazwę. Jednak w chwilę po wyjęciu z wody kartki książki rozpłynęły się po jej powierzchni, a w sieciach pozostała jedynie okładka. Położenia wraku do tej pory dokładnie nie określono.
Podczas II wojny światowej Bałtyk pochłonął dziesiątki kolejnych okrętów. W okolicach Helu spoczywają m.in. polskie okręty wojenne, które brały udział w obronie wybrzeża: ORP „Gryf” i ORP „Wicher”. Obie jednostki zatonęły 3 września 1939 r. i, podobnie jak leżące w okolicy trałowiec „Mewa” oraz kanonierka „Generał Haller”, stały się ofiarami niemieckiego ostrzału. Na wysokości cypla helskiego spoczywa także wrak okrętu podwodnego U-346, który zatonął podczas prób morskich, stając się zbiorową mogiłą dla swojej załogi.
Kolejną podwodną mogiłą dla załogi oraz tysięcy pasażerów (według najnowszych źródeł nawet 9-10 tys. osób) jest wrak „Wilhelma Gustloffa”, który po storpedowaniu przez radziecki okręt podwodny, zatonął 30 stycznia 1945 r. na wysokości Ustki. Była to największa tragedia morska w dziejach ludzkości. Wrak „Wilhelma Gustloffa”, podobnie jak wraki statków, które zatonęły w podobnych okolicznościach: MS „Goya” oraz MS „Steuben”, mają status
mogił wojennych.
Podobny status posiada odnaleziony w lipcu 2006 r. na północ od Władysławowa niemiecki lotniskowiec „Graf Zeppelin”. Oznacza to, że w promieniu 500 m od pozycji wraków obowiązuje zakaz nurkowania. W ostatnich dekadach Bałtyk „wzbogacił się” o kilka nowych wraków.
Podczas sztormu w listopadzie 1970 r., w pobliżu latarni morskiej Stilo, zatonął duński statek „West Star”. Załogę udało się uratować, lecz jednostka poszła na dno. Obecnie kilkanaście metrów od linii brzegowej można dostrzec dwa wystające, masywne maszty tego statku. W Zatoce Puckiej, na głębokości 5 m, w sąsiedztwie Rybitwiej Mielizny zatopiono w latach 60. okręt podwodny ORP „Kujawiak”. Wrak przez długie lata służył Marynarce Wojennej jako obiekt szkoleniowy. Obecnie można go dostrzec gołym okiem, gdyż przy niskim stanie wody nad jej powierzchnię wystaje cały kiosk okrętu.
Podobny los spotkał celowo zatopiony 200 m od plaży w Helu kuter łącznikowy ORP „Bryza”. Trwająca ponad godzinę operacja zatopienia okrętu stała się dużą atrakcją turystyczną tegorocznych wakacji, a sam wrak został specjalnie przygotowany z myślą o turystyce nurkowej.
Sławomir Lewandowski