Bardzo groźne ogrzewanie
Wtorek, 26-01-2010 Opublikował/a: Urząd Miasta
Liczba wyświetleń: 2737Następna
PDF
Drukuj
Powrót
Wypowiedz się
Bardzo groźne ogrzewanie
Dziennik Bałtycki 26.01.2010 Roman Kościelniak
Mróz nie odpuszcza, więc wielu mieszkańców Pomorza dogrzewa swoje domy i mieszkania nawet kosztem własnego bezpieczeństwa.
Zaprószenie ognia, zapalenie się sadzy w kominie, nieszczelne przewody kominowe - to tylko część z przyczyn zimowych tragedii. Alarmujące dane sprawiają, że coraz więcej osób zwraca też uwagę na niepokojący zapach dymu w mieszkaniu. Tak jak mieszkanka Helu.
- Siedziałam w fotelu, nagle poczułam, że skądś pojawił się dym - zaalarmowała Halina Szczepankowska z Helu. - W tym czasie nic nie paliłam. Okazało się, że to sąsiad rozpalał w piecu ogień. Musiałam wyjść na zewnątrz.
Helanka chwyciła za telefon i zadzwoniła do strażaków. Ci jednak mówią, aby najpierw skontaktować się z kominiarzami.
- Najlepiej od razu poprosić ich, by zbadali przewody odprowadzające spaliny z pieca - radzi Jarosław Wszałek z Państwowej Straży Pożarnej w Pucku. - My możemy jedynie prosić o okazanie wyniku badań.
Kominiarze nie bagatelizują żadnych sygnałów. Na prośbę lokatorów bez problemu sprawdzają wszystkie przewody kominowe i wentylacyjne. Nie robią tego za darmo, bo za ekspertyzę trzeba zapłacić 120 zł.
- Ludzkie życie jest warte więcej - informuje Antoni Goyka, kierownik Zakładu Usług Kominiarskich z Pucka. - Jeżeli okaże się, że korzystanie z urządzeń grzewczych zagraża zdrowiu, to wydajemy zakaz ich używania.
W Helu na szczęście nie stwierdzono, by spaliny z pieca sąsiada mogły dostawać się przewodami kominowymi do mieszkania Heleny Szczepankowskiej.
- Przyczyny mogą być inne - przypuszcza Antoni Goyka. - Często w mieszkaniach są zbyt szczelne okna, a nawet niewielki piecyk wymaga dopływu świeżego powietrza. Praw fizyki nie da się oszukać.
Kominiarze informują, że wszystkie okna, które są produkowane od ubiegłego roku, muszą mieć wentylację nawiewną, którą do pokoju dostaje się powietrze.
Z młodszym kapitanem Andrzejem Żalikowskim, rzecznikiem Państwowej Straży Pożarnej w Pucku, rozmawia Piotr Niemkiewicz
Skąd się biorą pożary w kominach?
Najczęściej przyczyną jest niedbalstwo właścicieli budynku. Krótko mówiąc: o przewody kominowe trzeba po prostu regularnie dbać. Nie wszyscy o tym pamiętają.
Dbać, czyli systematycznie czyścić?
Dokładnie tak. Są szczegółowe przepisy, które to regulują. Jeśli w domowym piecu lub kominku palimy paliwem stałym - węglem, miałem lub drewnem - to kominy czyścić trzeba cztery razy w roku. Gdy domowa kotłownia korzysta z paliwa płynnego - oleju lub gazu, wówczas przewody powinny być przeczyszczone przynajmniej dwa razy. To minimum. Warto od czasu do czasu zajrzeć też do tzw. wyczystki i stamtąd usunąć sadzę, która np. odpadła ze ścian komina.
Czy strażacy to sprawdzają?
Lepiej zwrócić się do kominiarzy. Jeśli właściciel domowej kotłowni ma wątpliwości, czy jego komin nie stwarza mu zagrożeń, to najlepiej wezwać specjalistów, którzy sytuację ocenią i w razie potrzeby wyczyszczą lub posłużą fachową poradą.
Nikt nie prowadzi regularnych kontroli przewodów kominowych?
To zadanie właścicieli przydomowych kotłowni. Oni korzystają ze swoich pieców i sami muszą pamiętać, by okresowo je czyścić. My każdorazowo kontrolujemy stan kominów, gdy jesteśmy wzywani do akcji gaśniczej. Robimy to też podczas okresowych inspekcji budynków: hoteli, szkół, pensjonatów...