PL EN DE
herb.png
Hel-poczatek_polski.png
Foka w Helu ma spółkę z rybakami. Nazywają ją śpioch
Piątek, 19-02-2010 Opublikował/a: Urząd Miasta Liczba wyświetleń: 2390
PDF
Drukuj
Powrót
Wypowiedz się
Foka w Helu ma spółkę z rybakami. Nazywają ją śpioch

Jowita Kiwnik
gazeta wyborcza
Mieszkańcy i turyści na Helu mają nową atrakcję. W porcie pojawiła się dzika foka. Ma tutaj dobrze, bo rybacy dzielą się z nią połowem. A jak radzą sobie zimą inne zwierzęta? I co z odwiecznym dylematem: dokarmiać je czy nie?

 
Foka po raz pierwszy została zauważona 2 lutego w Porcie Marynarki Wojennej. Wypoczywała na dużej krze. Kilka dni później przeniosła się między barki w porcie rybackim. Od tej pory jest stałym gościem obu portów.

- Wołamy na nią "Śpioch", bo wraca codziennie, żeby tu pospać - tłumaczy prof. Krzysztof Skóra, szef stacji morskiej w Helu. - Jej wizyta to fakt o tyle niezwykły, że foki raczej wykazują powściągliwość w kontaktach z ludźmi i próbują trzymać się z daleka.

Jesienią około dziesięciu-dwunastu fok odpoczywało na Mewiej Łasze w ujściu Wisły, czyli mieliźnie gdzie przed paru laty utworzono rezerwat dla ptaków. Ale w tym roku zima jest surowa, zatoka pokryta lodem, więc zwierzęta nie mają łatwego dojścia do łachy. Szukają innej lokalizacji - by być jednocześnie blisko ryb i ewentualnego miejsca odpoczynku. Nasza foka postanowiła koegzystować z rybakami. I świetnie jej to wychodzi.

Pracownikom Stacji Morskiej, którzy obserwują zwierzę udało się ustalić, że to kilkuletni samiec foki szarej, gatunku najczęściej występującego w Bałtyku. -Jest młody, ma dopiero 3-4 letni. Na oko waży jakieś 70-80 kg. Dorosłe okazy mogą osiągnąć nawet 200 kg - mówi prof. Skóra. - Póki, co nie ma matrymonialnych zobowiązań. Za dwa może trzy lata będzie poszukiwał stad, gdzie są samice. Nie powinien mieć większych problemów. Coraz częściej można zobaczyć foki na polskim wybrzeżu. Nawet ostatnio, gdy głośna była historia dryfującego na krze psa, którego uratowała załoga statku Baltica - przecież jemu towarzyszyło na środku zatoki kilka fok. Teraz na przełomie lutego i marca nadchodzi czas narodzin fok szarych, może się zdarzyć, że ich białe szczenięta pojawią się na plażach. My spodziewamy się w ciągu tygodnia-dwóch porodów w naszym fokarium.

A do niedawna foki były gatunkiem zagrożonym. - Nasi przodkowie regularnie na nie polowali - opowiada szef stacji morskiej. - Takie miejscowości jak Osłonino czy Rzucewo to były wioski neolitycznych łowców fok. Do dziś można tam znaleźć doły z kośćmi tych zwierząt. W końcu XIX wieku płacono 30 talarów za wydzierżawienie terenu wokół wielkiego zatopionego głazu pod Kuźnicą, aby móc na nie polować. Było ich wówczas w Bałtyku ok. 90-100 tys. sztuk. Potem w latach 20-30 tych. XX wieku foki tępiono traktując jako szkodniki. Odstrzeliwano tak jak wiele innych drapieżników w tamtych czasach. W drugiej połowie XX wieku doszły szkodliwe zanieczyszczenia w bałtyckich rybach powodujące choroby. I w latach 80. w całym morzu zostało ich zaledwie 3-4 tys. Kraje nadbałtyckie postanowiły je aktywnie chronić. W Skandynawii na morzu powstały nawet specjalne rezerwaty. W Polsce ich nie mamy, bo u nas nie można tej formy ochrony stosować na obszarach morskich. Ale dzięki międzynarodowym działaniom bałtycka populacja fok szarych wzrosła do ok. 23 tys.

Do helskiego portu codziennie przyjeżdżają tłumy turystów, żeby sfotografować "Śpiocha". - Wczoraj odpoczywał zaledwie trzy metry od brzegu. To bardzo blisko - mówi prof. Skóra. Ale jednocześnie przestrzega, żeby w kontakcie z fokami zachować ostrożność: - Foka wygląda niewinnie ale jest dzikim zwierzęciem. Przestraszona lub rozdrażniona może dotkliwie pogryźć, ale przede wszystkim będzie uciekała. Zwierzęta, szczególnie chronione, nie powinny być niepokojone i płoszone. Zabrania tego prawo.

Nie wiadomo jak długo jeszcze foka będzie zimować z rybakami. Na szczęście nie straszne jej zimno i lód. - Ma grubą warstwę tłuszczową - tłumaczy prof. Skóra. - Foki to takie termosy, dobrze izolowane. Rozgrzane w środku, ale ciepło nie wydostaje się na zewnątrz.

Ale nie wszystkie zimujące nad Bałtykiem zwierzęta tak dobrze znoszą zimę. - Temperatura może nie jest dla ptaków problemem. Gorzej, że jak spadło tak dużo śniegu, mają kłopoty ze zdobyciem pokarmu - mówi Michał Targowski, dyrektor oliwskiego ZOO. - Zresztą nie tylko te nad wodą, także i te z głębi lądu. Dokarmiamy ptaki żyjące i pojawiające się na naszym terenie. A i tak ostatnio znaleźliśmy cztery martwe myszołowy. Lekkie jak piórko z wygłodzenia. Ptaki na plaży mają lżej, bo dokarmiają je ludzie.

- Ale są różne opinie: dokarmiać czy nie?

Michał Targowski: - Tak, ale z głową. Nie chlebem, bo ten jest wypiekany z dodatkiem soli, czy środków, które zwierzętom szkodzą. A jeszcze jeśli taki chleb dodatkowo posmarowany jest masłem, smalcem, lekko sfermentowany i nasiąknięty wodą, to dla ptaków zabójstwo. Jeśli chcemy dokarmiać, to suchym ziarnem. Z domowych zapasów to mogą być płatki owsiane, pszenica, kasza, owies a najlepiej otręby. Ale trzeba pamiętać, że ptaki szybko się przyzwyczajają do tego, że człowiek daje im jedzenie. I w ten sposób uzależniamy je od siebie.

Wyślij link mailem
PDF
Drukuj
Powrót
Wypowiedz się
g+.png
yo.jpg
newsletter-left.jpg
wirus.jpg
kamery-left.jpg
pogoda-left.jpg
Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
So
Nd
 
1
2
3
4
5
6
 
1
2
3
4
5
6