Chcemy, aby na Hel wróciła jakość, Gazeta Wyborcza, 14.16.08.2009
Piątek, 14-08-2009 Opublikował/a: Urząd Miasta
Liczba wyświetleń: 2745Następna
PDF
Drukuj
Powrót
Wypowiedz się
Letni tłok na półwyspie nie służy ani turystyce, ani przyrodzie - stwierdzili miłośnicy Helu i postanowili wypromować wypoczynek nad Bałtykiem również poza sezonem. O tym, dlaczego warto przyjechać nad morze także po wakacjach, opowiada dr Krzysztof Skóra, szef Stacji Morskiej UG w Helu.
Jowita Kiwnik: Lato wydaje się być naturalnym okresem dla nadmorskiego wypoczynku, szczególnie w Polsce, gdzie sezon jest dość krótki. Tymczasem stacja wspólnie ze stowarzyszeniem "Przyjaciele Helu" zorganizowała akcję: "Zatoka Pucka i Półwysep Helski - zapraszamy zimą, wiosną i... jesienią". Promujecie więc raczej tendencję odwrotną. Kogo chcecie przekonać?
Krzysztof Skóra: Przede wszystkim osoby, które mają już dość kiczu, tymczasowości i plastikowych wakacji. Bo w ostatnich latach na Helu pojawiła się turystyka doraźna, liczy się tylko szybkie złowienie turysty i to za wszelką cenę. Niestety, odbywa się to kosztem jakości usług i, nierzadko, dewastacji przyrody. Dlatego do naszej akcji staramy się znaleźć też popleczników w osobach, które chciałyby żyć z turystyki na stałe, inwestując w nią także poza sezonem.
Uda się?
- Dużo osób już teraz rezygnuje z wycieczki na Hel, odstrasza ich korek, hałas i niebezpieczeństwo, że w takim tłoku nie uda się znaleźć nawet plastikowego krzesełka, żeby zjeść obiad. Nie oszukujmy się, nasz półwysep to nie jest "mercedes turystyczny". I jeśli człowiek spojrzy trzeźwo na "walory" wypoczynku na Helu w sezonie, to okazuje się, że więcej zalet jest poza nim - choćby brak wielogodzinnych drogowych korków, więcej świeżej ryby w barach, niższe ceny, możliwość obejrzenia sztormów, więcej jodu, bursztyny czy brak natrętnych znajomych. My chcemy te zalety podkreślić. I na początek zachęcić choćby grupę osób - np. mieszkańców Trójmiasta - do przyjazdu na półwysep po wakacjach.
A jakie to przyniesie korzyści?
- Powakacyjni goście podtrzymają turystykę, a sezon nie będzie już limitowany tylko do dwóch miesięcy w roku. Poprawi się jakość usług, w końcu gości trzeba będzie jakoś przyciągnąć. I, co najważniejsze, odetchnie przyroda. Bo agresywna turystyka i lokowanie inwestycji przy samym brzegu, niszczą wrażliwe środowisko. Na kempingach organizowane są przecież dyskoteki, na których bawi się 3-4 tys. ludzi, plażowicze śmiecą, wciskają w piasek niedopałki papierosów, przyjezdni parkują samochody na wydmach, niszcząc unikalny teren i płosząc zwierzęta. A przecież to właśnie przyroda ma być magnesem. Zapominamy o tym, że w cywilizowanych krajach nie ma turystyki do miejsc zdegradowanych i nieoryginalnych. Jeździ się za to tam, gdzie tłoku nie ma. I gdzie na każdym kroku nie straszą wielkie, obdrapane reklamy.
Właśnie, protestujecie przeciwko billboardom, tymczasem sami w ten sposób promujecie akcję.
- Z premedytacją wykupiliśmy przestrzeń komercyjną, żeby zamiast reklamy np. piwa, wzdłuż drogi wisiały billboardy w obronie natury. Ale to niejedyny sposób. Postanowiliśmy dotrzeć również do ludzi, którzy trafiają na półwysep nieco inną trasą. Tablice informacyjne i ulotki są również w tramwajach wodnych, które kursują na Hel latem.
Hel. Odpocznij od auta
W naszej akcji przedstawiliśmy postulaty, które powinny być zrealizowane, aby Półwysep Helski przestał być niszczony. "Dekalog dla półwyspu" wręczyliśmy wicemarszałkowi województwa i burmistrzowi Jastarni. Ograniczenie ruchu kołowego na półwyspie wydaje nam się koniecznością, bo z roku na rok helska kosa rozjeżdżana jest przez coraz większą liczbę samochodów. Samorządowcy już zapowiedzieli zmierzenie się z tym problemem. Kolejnym krokiem ma być usprawnienie transportu publicznego na Hel.