Burmistrz Wądołowski wrócił na fotel burmistrza po aferze gruntowej.
Czwartek, 07-01-2010 Opublikował/a: Urząd Miasta
Liczba wyświetleń: 2744Następna
PDF
Drukuj
Powrót
Wypowiedz się
Burmistrz Wądołowski wrócił na fotel burmistrza po aferze gruntowej.
K.Miśdzioł, R.Kościelniak
Dziennik Bałtycki, 07.01.2010
Pierwszy dzień pracy burmistrza Wądołowskiego. Kwiatów nie było, ale media dopisały.
Po ponaddwuletniej przerwie Mirosław Wądołowski pojawił się w Urzędzie Miasta w Helu. Już o godz. 7.20 przywitał się z najbliższymi współpracownikami i zanurzył się w stosie dokumentów, czyli rozpoczął pracę na stanowisku burmistrza. Na jego powrót do pracy dzień wcześniej wyraził zgodę Sąd Okręgowy w Warszawie podczas kolejnego posiedzenia w procesie, w którym burmistrz Helu jest oskarżony o przyjęcie korzyści majątkowych w zamian za ustawienie przyszłego przetargu na atrakcyjną działkę.
Burmistrz przyznaje, że decyzja warszawskiego sądu bardzo go ucieszyła. Wierzy, że czeka go wyrok uniewinniający. I przyznaje, że jeszcze nie słyszał, by skazano oskarżonego, wobec którego sąd łagodził restrykcje. - Uchylenie tego zakazu daje mi pewną nadzieję, że proces zakończy się dla mnie pomyślnie - mówi.
Na razie nie wie jeszcze, czy będzie domagał się jakiejś rekompensaty za czas, gdy nie mógł pracować jako burmistrz.
Mirosław Wądołowski, który na co dzień mieszka w Helu, miał już sprecyzowany plan środowych zajęć.
- Najpierw muszę się zorientować, w jakim stanie są finanse miasta - deklarował. - Chcę także poznać, co do tej pory zostało w Helu zrobione i jakie zadania czekają nas w najbliższej przyszłości.
Wądołowski uśmiecha się, gdy pytamy go o powitalną wiązankę kwiatów od pracowników. - Przecież nie mam urodzin ani imienin, to normalny dzień pracy - odpowiada ze śmiechem.
Pierwszy dzień pracy minął helskiemu samorządowcowi nie tylko na zapoznawaniu się ze stanem miasta, lecz także na rozmowach z przedstawicielami mediów, którzy go wręcz oblegali. Burmistrz zaprowadził ekipy telewizyjne pod drzwi rodzinnej firmy, w prowadzeniu której pomagał przez minione dwa lata swojej żonie.
- Gdy zostałem zawieszony w czynnościach, podczas narady rodzinnej padło pytanie, "co dalej?" - wspomina Wądołowski. - Wówczas pojawił się pomysł, by założyć familijną firmę, która zajmowałaby się m.in. dostarczaniem naczyń jednorazowych dla helskich gastronomików, dodatków do ciast dla cukierników. To był strzał w dziesiątkę. Niektórzy nasi kontrahenci mieli do nas ogromne zaufanie. Pierwsze partie towaru przekazywali w komis.
Burmistrz Helu przyznaje, że w ciągu tych dwóch lat bardzo dobrze poznał realia pracy prywatnego przedsiębiorcy. Deklaruje, że nabyte doświadczenia wykorzysta w obecnej pracy.
- Prowadzenie prywatnego biznesu wymaga olbrzymiego poświęcenia, teraz doskonale o tym wiem - przyznaje Mirosław Wądołowski. - Zwłaszcza jeśli przedsiębiorca nie dostaje pomocy ze strony urzędników. Na pewno teraz będę się starał, w miarę możliwości, ułatwiać pracę ludziom przedsiębiorczym.
Burmistrz wysoko ocenia działania swego zastępcy Jarosława Pałkowskiego, który pod jego nieobecność rządził Helem.
- Przecież mógł po tym, gdy zostałem zawieszony, zrezygnować z pełnienia funkcji burmistrza - przyznaje Wądołowski. - Tymczasem zgodził się przejąć ster w mieście.
Sam Pałkowski też nie kryje ogromnej ulgi z powrotu szefa.
- Teraz przynajmniej burmistrz odciąży mnie w pracy - mówi zastępca. - Do tej pory musiałem wykonywać zadania przeznaczone dla dwóch osób.
Wądołowski zapewnia, że zastaje Hel w dobrej kondycji.
- Chcę wysłuchać relacji skarbnika miasta o stanie naszych finansów - deklaruje burmistrz. - Z tego, co już zdążyłem się zorientować, nie jest źle, chociaż zawsze mogłoby być lepiej. Na początek muszę poznać zadania na najbliższy czas.
Wądołowski chce się spotkać ze wszystkimi pracownikami. Dla niektórych z nich będzie to okazja do pierwszego spotkania się oko w oko z najsłynniejszym obecnie burmistrzem w Polsce.
- Muszę zapoznać się z nowymi pracownikami, by omówić z nimi warunki współpracy - zdradził nam.
Takie spotkanie z całą załogą ma odbyć się dziś przed południem.
Wądołowski twierdzi, że działka, którą mieli interesować się rzekomi biznesmeni z CBA, nadal znajduje się na liście zasobów miejskich do sprzedaży. - Nie mam z nią żadnych negatywnych skojarzeń - przyznaje. - Dochód z jej sprzedaży jest nam bardzo potrzebny na realizację miejskich inwestycji. Ponadto liczymy, że na tym terenie powstaną obiekty, które przyciągną turystów.
Wądołowski postanowił udowodnić dziennikarzom, że "działka agenta Tomka" i miliony za jej sprzedaż są ważniejsze niż jego wspomnienia. Ze swadą zaproponował:
- Przekażcie potencjalnym inwestorom, że bardzo atrakcyjny teren w Helu jest nadal do kupienia - zwrócił się do dziennikarzy.
Na razie burmistrz nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie ubiegał się o reelekcję. Ewentualny start w wyborach uzależnia od decyzji rodziny.
- Mam jeszcze sporo zapału - przyznaje. - Ale ustaliliśmy z żoną, że decyzję w tej sprawie podejmiemy wspólnie. Do tej pory jeszcze tego nie rozważaliśmy. Nawet przy wigilijnym stole nie poruszaliśmy tego tematu, gdyż wówczas nie wiedzieliśmy, że już w styczniu wrócę do pracy w magistracie.
W rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" zdradził jedynie, że decyzja w sprawie potencjalnego startu w wyborach powinna zapaść latem.
Dziennik Bałtycki, 07.01.2010
Pierwszy dzień pracy burmistrza Wądołowskiego. Kwiatów nie było, ale media dopisały.
Po ponaddwuletniej przerwie Mirosław Wądołowski pojawił się w Urzędzie Miasta w Helu. Już o godz. 7.20 przywitał się z najbliższymi współpracownikami i zanurzył się w stosie dokumentów, czyli rozpoczął pracę na stanowisku burmistrza. Na jego powrót do pracy dzień wcześniej wyraził zgodę Sąd Okręgowy w Warszawie podczas kolejnego posiedzenia w procesie, w którym burmistrz Helu jest oskarżony o przyjęcie korzyści majątkowych w zamian za ustawienie przyszłego przetargu na atrakcyjną działkę.
Burmistrz przyznaje, że decyzja warszawskiego sądu bardzo go ucieszyła. Wierzy, że czeka go wyrok uniewinniający. I przyznaje, że jeszcze nie słyszał, by skazano oskarżonego, wobec którego sąd łagodził restrykcje. - Uchylenie tego zakazu daje mi pewną nadzieję, że proces zakończy się dla mnie pomyślnie - mówi.
Na razie nie wie jeszcze, czy będzie domagał się jakiejś rekompensaty za czas, gdy nie mógł pracować jako burmistrz.
Mirosław Wądołowski, który na co dzień mieszka w Helu, miał już sprecyzowany plan środowych zajęć.
- Najpierw muszę się zorientować, w jakim stanie są finanse miasta - deklarował. - Chcę także poznać, co do tej pory zostało w Helu zrobione i jakie zadania czekają nas w najbliższej przyszłości.
Wądołowski uśmiecha się, gdy pytamy go o powitalną wiązankę kwiatów od pracowników. - Przecież nie mam urodzin ani imienin, to normalny dzień pracy - odpowiada ze śmiechem.
Pierwszy dzień pracy minął helskiemu samorządowcowi nie tylko na zapoznawaniu się ze stanem miasta, lecz także na rozmowach z przedstawicielami mediów, którzy go wręcz oblegali. Burmistrz zaprowadził ekipy telewizyjne pod drzwi rodzinnej firmy, w prowadzeniu której pomagał przez minione dwa lata swojej żonie.
- Gdy zostałem zawieszony w czynnościach, podczas narady rodzinnej padło pytanie, "co dalej?" - wspomina Wądołowski. - Wówczas pojawił się pomysł, by założyć familijną firmę, która zajmowałaby się m.in. dostarczaniem naczyń jednorazowych dla helskich gastronomików, dodatków do ciast dla cukierników. To był strzał w dziesiątkę. Niektórzy nasi kontrahenci mieli do nas ogromne zaufanie. Pierwsze partie towaru przekazywali w komis.
Burmistrz Helu przyznaje, że w ciągu tych dwóch lat bardzo dobrze poznał realia pracy prywatnego przedsiębiorcy. Deklaruje, że nabyte doświadczenia wykorzysta w obecnej pracy.
- Prowadzenie prywatnego biznesu wymaga olbrzymiego poświęcenia, teraz doskonale o tym wiem - przyznaje Mirosław Wądołowski. - Zwłaszcza jeśli przedsiębiorca nie dostaje pomocy ze strony urzędników. Na pewno teraz będę się starał, w miarę możliwości, ułatwiać pracę ludziom przedsiębiorczym.
Burmistrz wysoko ocenia działania swego zastępcy Jarosława Pałkowskiego, który pod jego nieobecność rządził Helem.
- Przecież mógł po tym, gdy zostałem zawieszony, zrezygnować z pełnienia funkcji burmistrza - przyznaje Wądołowski. - Tymczasem zgodził się przejąć ster w mieście.
Sam Pałkowski też nie kryje ogromnej ulgi z powrotu szefa.
- Teraz przynajmniej burmistrz odciąży mnie w pracy - mówi zastępca. - Do tej pory musiałem wykonywać zadania przeznaczone dla dwóch osób.
Wądołowski zapewnia, że zastaje Hel w dobrej kondycji.
- Chcę wysłuchać relacji skarbnika miasta o stanie naszych finansów - deklaruje burmistrz. - Z tego, co już zdążyłem się zorientować, nie jest źle, chociaż zawsze mogłoby być lepiej. Na początek muszę poznać zadania na najbliższy czas.
Wądołowski chce się spotkać ze wszystkimi pracownikami. Dla niektórych z nich będzie to okazja do pierwszego spotkania się oko w oko z najsłynniejszym obecnie burmistrzem w Polsce.
- Muszę zapoznać się z nowymi pracownikami, by omówić z nimi warunki współpracy - zdradził nam.
Takie spotkanie z całą załogą ma odbyć się dziś przed południem.
Wądołowski twierdzi, że działka, którą mieli interesować się rzekomi biznesmeni z CBA, nadal znajduje się na liście zasobów miejskich do sprzedaży. - Nie mam z nią żadnych negatywnych skojarzeń - przyznaje. - Dochód z jej sprzedaży jest nam bardzo potrzebny na realizację miejskich inwestycji. Ponadto liczymy, że na tym terenie powstaną obiekty, które przyciągną turystów.
Wądołowski postanowił udowodnić dziennikarzom, że "działka agenta Tomka" i miliony za jej sprzedaż są ważniejsze niż jego wspomnienia. Ze swadą zaproponował:
- Przekażcie potencjalnym inwestorom, że bardzo atrakcyjny teren w Helu jest nadal do kupienia - zwrócił się do dziennikarzy.
Na razie burmistrz nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie ubiegał się o reelekcję. Ewentualny start w wyborach uzależnia od decyzji rodziny.
- Mam jeszcze sporo zapału - przyznaje. - Ale ustaliliśmy z żoną, że decyzję w tej sprawie podejmiemy wspólnie. Do tej pory jeszcze tego nie rozważaliśmy. Nawet przy wigilijnym stole nie poruszaliśmy tego tematu, gdyż wówczas nie wiedzieliśmy, że już w styczniu wrócę do pracy w magistracie.
W rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" zdradził jedynie, że decyzja w sprawie potencjalnego startu w wyborach powinna zapaść latem.